najsmutniejsze święta w moim życiu...
lepienie pierogów bez Mamy, to nie to samo lepienie. nawet, gdy była w szpitalu inaczej mi się lepiło, robiłam to dla Niej. kiedy ostatni raz razem przygotowywałyśmy moje ulubione danie Mama siedziała na swoim krześle. rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, paliłyśmy razem fajki. nie pomagała mi, nie miała już sił, ale była. była obok. słyszałam Jej głos. a teraz... teraz chciałabym żeby zadzwoniła z pytaniem, które doprowadzało mnie do białej gorączki - "córciu, gdzie jesteś? kiedy będziesz w domu? czemu Cię tak długo nie ma?". już nie zada tych pytań. nie powie "kocham Cię", "Ty papugo", "obiad gotowy". wiem, że ciągle przy mnie jest, czuję Jej obecność. ale boli jak cholera. rozrywa serce...
czwartek, 25 grudnia 2014
wtorek, 9 grudnia 2014
w zeszłą sobotę, dwudziestego dziewiątego listopada, powiedziałaś "kocham Cię. będzie dobrze." w niedzielę całkiem straciłaś świadomość, ale ciągle biło Twoje serce, ciągle czułam Twoje ciepło. cały czas trzymałam Cię za dłoń. gdy wieczorem, trzydziestego listopada, wzięłaś ostatnie życiodajne oddechy, gdy serce przestało Ci bić, ja nadal przytulając się do Ciebie, miałam nadzieję, że to jednak sen. że za chwilę Twoja klatka piersiowa poruszy się. nie ma Cię już ze mną ciałem, nie mogę się do Ciebie przytulić, ale noszę Cię w sercu. wiem, że Ty mnie przytulasz, bo nikt nie przytulał tak jak Ty. czuję czasem ciepło, które mnie ogarnia. dziękuję Ci, że byłaś. dziękuję, że jesteś i będziesz w moim sercu. kocham Cię, Mamo. tęsknię...
Subskrybuj:
Posty (Atom)